wtorek, czerwca 29, 2010
Moje niedzielne anioły
Dzisiaj krótko i zwięźle, bo …niestety nie mam internetu i nie wiem kiedy da radę to naprawić, tak więc nie mam pojęcia kiedy tu znowu zajrzę. Zdążyłam nawet poczytać Wasze posty, pocieszyć się z Mirelką z wakacji niespodziewanych, usiąść u Asi w kuchni, obejrzeć Bubę w małym koszyku i cudną kurę Iki, podziwiałam Księciunia i fotel Ushii, współczułam Dag-esz – jednocześnie gratulując, zatkało mnie z wrażenia oglądając aplikacje Penelopy, pled Alizze i wieszaczki Ity…ha! nawet jeszcze korony piękne i żabkę u Llooki zdązyłam zobaczyć! .no, byłam wszędzie, ale nie miałam czasu pozostawić po sobie śladu, bo korzystałam z uprzejmości koleżanki . Tak więc nie wiem kiedy uda się zlokalizować uszkodzenie, wcześniej juz nie działała poczta i to nawet dosyć długo, ale z tym dało się jakoś żyć, teraz dołączył do kompletu internet- a wszystko za sprawką najprawdopodobniej tej małej gangreny Mafji…chyba kabel gdzieś uszkodziła, a dom okablowany solidnie, więc znalezienie tego i naprawa zajmie pewnie trochę czasu, szczególnie,że głupio mi, wracającemu po północy mężowi kazać meble odsuwać, szafki rozkręcać i z lupą uszkodzenia szukać!
Niedzielę, tak jak zapowiadałam spędziłam na słodkim lenistwie i przepędzaniu sobotniego stresu, czyli rodzinnie:)
Z reguły moje dzieci można nawet do aniołów porównać, aczkolwiek zdarzają się dni, kiedy to czarna strona mocy bierze górę.
Mam nadzieję,że uda mi się wrócić niedługo, bo komputer to jedyne miejsce gdzie siedzę bezczynnie i odpoczywam:) Ślicznie Wam dziękuję za pozostawione komentarze i bardzo dziękuję,że macie ochotę tutaj zaglądać. Już za Wami tęsknię :))))
Pozdrawiam Wszystkich bardzo słonecznie i cieplutko.